Czy jesteś szczęśliwszy teraz niż 5 lat temu?

Tydzień temu na spotkaniu ze znajomymi graliśmy w ciekawą grę o wdzięcznej nazwie EGO. Zasady gry są proste. Jeden z graczy losuje kartonik z pytaniem – zwykle dotyczącym tego co myśli o sobie, swoim życiu czy o swoich bliskich – i wybiera w myślach jedną z trzech dostępnych odpowiedzi, co następnie potwierdza wyborem odpowiedniego żetonu, którego na razie nie pokazuje innym graczom. Ci z kolei muszą zastanowić się jak mógł odpowiedzieć gracz losujący pytanie i obstawić jego odpowiedź także za pomocą specjalnego żetonu. Gra ma na celu lepsze poznanie siebie nawzajem ale także samego siebie, a to wszystko oczywiście w przyjemnej, zabawnej atmosferze. Pierwsze wylosowane przeze mnie pytanie brzmiało: Czy jesteś szczęśliwszy teraz niż 5 lat temu?

Nie wahałam się ani chwili wybierając odpowiedź „zdecydowanie tak” (odrzucając „raczej tak” i „zdecydowanie nie”). Tak naprawdę nawet dobrze nie pamiętam co konkretnie działo się w moim życiu 5 lat temu, na pewno było ciekawie, bo tak staram się żyć i na pewno nie miałam powodów do większych zmartwień. A jednak z całą pewnością teraz jestem szczęśliwsza niż byłam wtedy i żeby to stwierdzić nie musze wybiegać myślami nawet tak daleko w przeszłość. Rok 2015 był dla mnie wyjątkowo udany. Zaczął się od mocnego akcentu, czyli przeprowadzki do własnego mieszkania. I chociaż jest ono bardzo skromnych rozmiarów a i z mamą mieszkało mi się fantastycznie, to jednak decyzja o samodzielności jest prawdziwym krokiem milowym w życiu każdego człowieka. Gdy patrzę za okno na budząca się wiosnę przypomina mi się, jak dokładnie rok temu siedziałam po raz pierwszy w swoim własnym mieszkaniu na wywleczonym z piwnicy u mamy starym krześle, na parapecie stał słoik z masłem orzechowym, na przemalowanym własnoręcznie regale leżały dwa czasopisma, a komórka z podłączonymi słuchawkami jako anteną dostarczała energicznej muzyki zachęcającej do pracy. Czekałam na transport mebli, które potem przy nieocenionej pomocy kolegów musiałam jeszcze poskładać w użytkową całość. Kiedy myślę o tym teraz jestem dumna przede wszystkim z tego, że relatywnie bezboleśnie udało mi się przebrnąć przez wszystkie procedury zakupowo-kredytowe, formalności, załatwianie, przepisywanie liczników itd. Niby zwykłe, proste czynności, a jednak w ich nawale można się pogubić, zwłaszcza gdy robi się to po raz pierwszy.
 
 
Kolejnym bardzo pozytywnym wydarzeniem zeszłego roku było rozpoczęcie nowej, fajnej pracy, która tchnęła do mojego życia nieoczekiwany powiew świeżości. A to nie tylko ze względu na nowe wyzwania zawodowe i ciekawe doświadczenia, ale przede wszystkim dzięki poznanym tam osobom, których w innych okolicznościach raczej nie miałabym szansy spotkać. Zaczęłam też trochę więcej pisać poza blogiem (a tym samym trochę mniej na blogu…), co przede wszystkim sprawia mi ogromną satysfakcję, oraz zmusza do ciągłego rozwoju (zapraszam tu: https://issuu.com/bik_ i tu: https://issuu.com/fabularie). Oczywiście nie obyło się bez gorszych chwil – coś się zmieniło, coś się skończyło, coś wydawało się trudne. Jednak śmiało mogę zaliczyć poprzedni rok do wyjątkowo udanych.
Dlaczego właściwie dziś o tym wszystkim piszę? Ponieważ to proste pytanie w zabawnej i lekkiej z pozoru grze uświadomiło mi, jak szybko zapominamy o sukcesie dnia wczorajszego, zatopieni w codziennej gonitwie, stresie, narzekający na brak wolnego czasu i niepowodzenia. Tak często z perspektywy dnia codziennego nie widzimy szerszego obrazu, nie dostrzegamy ile udało nam się osiągnąć w przeciągu poprzedniego miesiąca, roku, pięciu lat. Czasem są to zmiany „namacalne”, które po chwili zastanowienia łatwo jest wyłapać – nowa, lepsza praca, skończone studia, dobry związek, narodzenie dziecka, awans itd. Czasem jednak są to zmiany trudniejsze do wyłapania. To może być zmiana diety na zdrowszą, rzucenie palenia, zmiana podejścia do życia na bardziej pozytywne, podszlifowany angielski, zmobilizowanie się do wyznaczenia sobie celów i mozolne, być może powolne, ale dążenie do nich.
Nie zapominajmy o tym, ile osiągnęliśmy, co zmieniliśmy na lepsze. W bieganinie dnia codziennego bywa, że jesteśmy dla siebie bardzo niesprawiedliwi, mając samych siebie za leni lub nieudaczników. Spójrzmy szerzej, a może się okazać, że te kilkaset z pozoru takich samych dni było rewolucją i nasze życie jest już zupełnie inne niż było kilka lat temu, pełniejsze, lepsze. A jeśli nie? Wystarczy zacząć od dzisiaj, choćby małymi krokami, dzień po dniu.

Newsletter

Zapisz się do mojego newslettera

* indicates required